Mogłabym zacząć słowami „któż nie
zna Sklepów Cynamonowych”? Ale czy
nie byłby to zbytni truizm? Owszem o Sklepach
Cynamonowych słyszeli wszyscy (no może prawie wszyscy) nawet w kraju, w
którym poziom czytelnictwa, mógłby zamienić się miejscami z liczbą wypadków na
drodze, a bylibyśmy przodującym krajem w tej pięknej dziedzinie życia, jaką
jest czytelnictwo. Na szczęście książka Bruno Schulza jest lekturą szkolną, bo
inaczej część społeczeństwa polskiego może byłaby skłonna pomyśleć, iż sklepy cynamonowe
to jakiś kolejny na przykład blog kulinarny, bądź market spożywczy. Ale czyż nie tam właśnie, w
szkole znaczy nie w sklepach spożywczych z jednej strony napomykając o Schulzu
jednocześnie zniechęca się do niego, podchodząc doń jak do przysłowiowego jeża?
Nie przybliżając jego sylwetki - a jedynie zmuszając młodego czytelnika do
rozczytywania w tych, bądź co bądź mistrzowskich, aczkolwiek przydługich
opisach - nie demonizuje się osoby tego niepozornego (z wyglądu) człowieczka
(artysty), przy okazji czyniąc z niego nieprzystępnego dziwaka intelektualistę?
Bez kija nie podchodź - chciałoby
się powiedzieć, nie rozumiesz nie przyznawaj się do tego! Tymczasem o sposobie
czytania Schulza pisał nawet jego wieloletni przyjaciel Witold Gombrowicz. Mam
na myśli tu artykuł do Kuriera Porannego,
artykuł, który z założenia miał być tekstem o Bruno Schulzu, a okazał się tekstem
o tym, jak należy czytać książki Schulza (W. Gombrowicz, Dziennik 1953-1969, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011, s. 657).
Zresztą sam Gombrowicz wielokrotnie przyznaje, iż sam nie do końca i nie zawsze
czytał podsuwane przez przyjaciela teksty.
„Czy ja kiedykolwiek przeczytałem uczciwie, od początku do końca,
któreś z jego opowiadań? Nie – nudziły mnie. Wszystko więc, co mogłem mu
powiedzieć, musiało być ostrożne, żeby on się nie połapał w pustce, która we
mnie na niego czyhała.”
„Jak dalece się w tym nie połapywał” pyta Gombrowicz? Otóż na to
pytanie odpowiedzi udziela jemu - po latach co prawda - Jerzy Pilch w swoich
wspomnieniach (J. Pilch, Dziennik,
Wielka Litera, Warszawa 2012, s.78) - „Pewnie się połapywał”, snując dalej
rozważania na temat tego dziwnego „związku” jaki łączył obydwu autorów tak
namiętnie uprawiających eskapizm.
Wybaczcie, iż w dalszej części
tekstu będę posługiwać się często słowami Witolda Gombrowicza, skąd inąd równie
„najeżonego” w szkole autora, którego może równie dobrze fajnie byłoby poznać
najpierw od strony bardziej prywatnej, a później analizować trudną dla wielu
twórczość. Otóż Gombrowicz – bo jak już
wspomniałam z Schulzem byli przyjaciółmi, postrzeganymi czasem, jako para, w
sensie nierozerwalności (podobno to mylne wrażenie) o autorze Sklepów Cynamonowych mówi tak:
„Drobny, niesamowity, chimeryczny, skupiony, natężony, prawie pałajacy”,
dalej snując takie o nim wspomnienia: ”był też masochistą – nieustannym, nieposkromionym
– to się czuło w nim bez przerwy.”
A o fizyczności Schulza: „Gnom, maleńki, olbrzymiogłowy, jakby
zanadto zalękniony, aby odważyć się na istnienie, był wyrzucony z życia.”
Jako ten wyrzucony z życia
schronił się w sztuce - i tu Gombrowicz daje się ponieść fali uniesień dla
artyzmu kolegi (którego przecież notabene nie czytał) porównując go do mnicha zadającego
sobie pokutę w postaci biczowania, które de facto sprawia jemu rozkosz zamiast
cierpienia:
„I tylko sztuka tedy … i rzeczywiście widziałem go zawsze oddanego,
przejętego nią z żarliwością i skupieniem, jakich nigdy w nikim nie zdarzyło mi
się oglądać – on, fanatyk sztuki, jej niewolnik. Wstąpił do tego klasztoru, tym
rygorom się podporządkowywał, pokornie spełniał najsurowsze nakazy by osiągnąć
doskonałość.”
na zdjęciach kolejno ilustracje do: Sierpień, Ptaki, Manekiny.
Traktat o manekinach albo wtóra księga, okładka Sklepów, Ulica Krokodyli, autoportret.
Ta autodestrukcja była dla
Schulza rodzajem ucieczki od swej marnej fizys, ucieczki do świata sztuki
(słowa pisanego i obrazów). Tak samo degradacja, poniżenie i pokora w obyciu wywyższały
jednocześnie twórczość tego małego człowieczka. Pragnąc nieistnienia, pragnął jednocześnie
i jedynie istnienia w sztuce i dla sztuki. Przy tym wypieraniu się siebie,
pragnieniu zagłady i poniżenia był jednocześnie człowiekiem budującym innych, o
czym wspomina autor Ferdydurke,
wywyższając jego hojność ponad padyszachów wszelkich.
„jak on mnie sobą rozbudowywał, jak zasilał”
Wracając do książki, przy okazji wydania
opowiadań Bruno Schulza przez Wydawnictwo MG pod tytułem Sklepy Cynamonowe (wydanie wzbogacone – co stanowi nie lada gratkę –
o ilustracje autorstwa Schulza), to zapewne mało kto wie, ileż w –
skąd inąd innym wielkim autorze –Tomaszu Mannie – z Schulza. Otóż istnieje
historia pewna, związana z autorem Sklepów
cynamonowych i Doktorem Faustusem
przywoływana przez Jerzego Pilcha, mówiąca o tym jakoby bohater tej drugiej -
Adrian Leverkuhn, miał pewne schulzowskie cechy. Skąd niby zapytacie? A stąd,
iż Bruno Schulz podesłał swego czasu Tomaszowi Mannowi jakieś swoje fragmenty
opowiadań (prawdopodobnie Powrotu do domu
czy też Traktatu o manekinach),
których tamten ani nie pokwitował, ani przesyłki nigdy nie skomentował. Po czym
w dziwny sposób ‘nawiązał’ nazwijmy to do charakteru Schulza. Podsumowanie tej
historii przez Jerzego Pilcha, iż wpływ Schulza na literaturę niemiecką (Mann
przecież jest jej fundamentem) był (mógł być) przeogromny jest bardzo wymowne.
O znaczeniu Sklepów i Schulza w ogóle rozpisywało się wielu, wielu z nich
mówiło językiem mniej lub bardziej zrozumiałym, za to Pilch w swoich
rozważaniach, w Dzienniku w prosty,
zabawny trochę (ironiczny?) sposób rozprawia się ze Sklepami, próbując z całego zbioru wybrać te najlepsze, te
najbardziej dla Schulza, i nie tylko, znaczące posługując się do tych rozważań …
pierwszym zdaniem:
„W ogóle Sklepy są wyrazistsze i mniej nużące od Sanatorium. Sklepy są
takie jak ich pierwsze zdanie i Sanatorium jest takie jak jego pierwsze zdanie.”
O Bruno Schulzu, przedmowie do
francuskiego wydania Sklepów tak pisał
wybity krytyk Maurice Nadeau ”trzeba
zapewnić mu miejsce między wielkimi pisarzami naszej epoki”. Z tym
przesłaniem, wbijanym już do młodych głów, pełnych dzikiej myśli, nadziei i
wolności należy się rozstać, lecz nie w przekonaniu, że tak być musi, ale z
wiedzą dlaczego tak musi być.
Wszystkim życzę miłej lektury!
Wszystkim życzę miłej lektury!
Więcej o autorze Sklepów
Cynamonowych można dowiedzieć się w książce (która pomogła mi także w napisaniu
powyższego tekstu): Schulz pod kluczem,
Wiesław Budzyński, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2013.
Cytaty pochodzą z książek
przywoływanych w tekście.
A o samej książce, która stała
się przyczynkiem do tekstu znajdziecie więcej TU
Chyba za dużo wagarowałam, bo z Schulzem w szkole średniej nie miałam okazji się skonfrontować:) Teraz mam , bo i ową lekturę posiadam. A jeśli mowa o Gombrowiczu, cóż ...Słynny film na podstawie "Pornografii" w tv dziś chyba leci. Od "Ferdydurke" teŻ uciekałam. Chyba w ogóle piątą klasę technikum przespałam. A może nie w tej literaturze się zaczytywałam?
OdpowiedzUsuń;) ja jestem ostatnio pod wielkim urokiem Gombrowicza, odkrywając coś więcej niż tylko Ferdydurke. Przy okazji też innych autorów. Schulz oswojony - ale nie uwiódł mnie (tak jak W.G.);)
UsuńFilm powiadasz? hmmm
Czytam je sobie pomalutku i czuje się jabbym była na uczcie . Szkoda, że tylko literackiej.
OdpowiedzUsuńAnne18 no właśnie uczta - jak to jest, że współcześnie tak trudno nam poucztować z dobrą literaturą?
UsuńJestem zauroczona tym wydaniem - wielkie brawa dla MG, bo stawiają na cudownych autorów (piękne wydania prozy Tyrmanda zasługują na uwagę) :)
OdpowiedzUsuńkarkam Tyrmand jakoś ciągle przede mną;(
UsuńSpotkanie ze Sklepami było najbardziej magicznym i wartościowym doświadczeniem literackim w liceum. Czytałam i co jakiś czas z ust mych wydobywał się okrzyk zachwytu, albo jęk zaskoczenia: nie no to niemożliwe, że to jest takie genialne. No cóż byłam jedyną osobą w klasie, która przeczytała pana Schulza:)
OdpowiedzUsuńTo było tak dawno temu, chyba nadszedł czas by znów się spotkać. Ciekawe jak to będzie:)
papryczko moje szkolne czytanie (jeśli wówczas było?!) było tak dawno, że - właśnie - nie pamiętam, czy było:) Ale pewnie tak. Chociaż np. tak często przywoływanego w powyższym tekście Gombro pamiętam, a Schulza jakoś nie;/ Tylko czy to możliwe???
UsuńAkurat w przypadku Sklepów i Schulza powiedzenie, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki nie sprawdza się;)
Uwielbiam fantasmagorię "Sklepów Cynamonowych". Schulz wielkim pisarzem był i basta :)
OdpowiedzUsuńDominika nie sposób się nie zgodzić, chociaż w mojej prywatnej klasyfikacji jest gdzieś dalej za Gombrowiczem, Nabokovem, Chwinem, Myśliwskim ....mieszam trochę;)
UsuńNamówiłaś mnie Moniko, zaraz wrócę do Schulza. Zwłaszcza, że chce jego francuskie wydanie sprezentować komuś, komu i jego żydowskie korzenie mogą być bliskie, więc tym bardziej powinnam sobie odświeżyć.
OdpowiedzUsuńno strasznie mnie to cieszy!!! ... chociaż Czaro, czy do Schulza trzeba namawiać?:)
Usuń