Ten zbiór opowiadań mogłabym
polecić zarówno rozpoczynającym przygodę z prozą Doris Lessing, jako dobry
start do całego jej dorobku, jak i wiernym jej czytelnikom – tu jako doskonałe
uzupełnienie tego, co już znają. Bo czeka ich ogromna niespodzianka!
Zbiór zatytułowany Dwie kobiety składa się z czterech
opowiadań. Czterech jakże różnych – zarówno od siebie, jak i od tego, co
wcześniej oferowała nam Autorka. Opowiadania różnią się od siebie tak mocno, iż
można pomyśleć, że każde z nich napisał ktoś inny.
Tytułowe opowiadanie Dwie kobiety to arystokratyczna wersja
związków kazirodczych. Znane na całym świecie kobiety – sportsmenka i artystka –
przyjaciółki od dzieciństwa nie mogą istnieć niezależnie. Żyją jakby były
jednym organizmem, jakby istnienie jednej powodowało istnienie tej drugiej. Do
tego stopnia, iż kobiety potrafiły – w dorosłym życiu – poświęcić swoje
małżeństwa, opuścić mężów aby być blisko siebie. Kochanki? Otóż nie. To tylko
taka zwodnicza myśl, jedna z tych podejrzanych, które rodzą się w wyobraźni
czytelnika, od pierwszych obrazów pojawiających się w opowiadaniu. Plaża,
słońce, dwie starsze panie, przystojni młodzi mężczyźni, małe dziewczynki, i
tylko brakujący element – brak dwóch młodych kobiet, mam dziewczynek. I już
krąży na jasnym niebie jakaś myśl podejrzana, szum fal niesie coś niedobrego…
Kolejne opowiadanie Wiktoria i Staveneyowie to historia
dziewczynki, opuszczonej przez rodzinę – ojca, który nie bardzo chyba kwapił
się do wychowywania córki, zmarłą matkę i chorującą ciotkę. Opuszczonej pod
szkołą w deszczowy dzień, dzień, który wszystko zmieni w jej życiu. Dobrzy
ludzie, piękny dom, marzenia o bogactwie, pierwsze zauroczenie, miłość,
dziecko, cały czas zawieszenie w marzeniach … wszystko mogłoby ułożyć się nawet
całkiem miło, ale dziewczynka jest czarna. Pseudotolernacja, rasizm – wszystko
na pokaz.
I tu mogłabym zakończyć
przybliżanie zbioru Doris Lessing, bo o ile dwa pierwsze opowiadania bardzo
mnie zainteresowały i wciągnęły, przypominając nieco znaną mi wcześniej
twórczość Autorki, o tyle z dwoma kolejnymi było gorzej.
Przyczyna przypominało mi raczej Rok potopu Margaret Atwood, a ten z kolei nie jest też moją ulubioną powieścią
tej Autorki. W Przyczynie za dużo –
jak dla mnie – fantasmagorycznych wymysłów, które może nie do końca są fantasmagorią,
ale na pewno są nie w moim guście (coś jak książki Pratchetta – niby życie, ale
utkane z innych nici). I kolejne – Dziecko
miłości - trochę przypominające Odpowiednie
małżeństwo (czyli drugą część Dzieci
przemocy Doris Lessing) ale w tej skoncentrowanej formie, jaką jest opowiadanie
– dla mnie – nie do końca do strawienia.
Podsumowując jednak – zbiór opowiadań
Dwie kobiety, dla kogoś kto lubi
spotkania z prozą Lessing wart jest lektury, nawet gdyby miała ona ograniczyć się
tylko do dwóch pierwszych. Podkreślam jednak, że opinia na temat dwóch pozostałych
to moje subiektywne zdanie na ich temat, i nie oznacza ono, iż to opowiadania
gorsze pod jakimkolwiek względem. Myślę, że z tego zbioru każdy znajdzie coś
dla siebie, może tez zdarzy się tak, że nie od razu zachwyci się całym zbiorem,
ale po czasie da szansę innym opowiadaniom (tak, jak mam nadzieję, zrobić to
ja).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz