Wiem, wiem chciałoby się zanucić "ale to już było" ... obiecuję, że dalej będzie jak w piosence Maryli Rodowicz "i nie wróci więcej". Dziś niestety nie mogłam się oprzeć aby nie przenieść tej notki w to miejsce, bowiem w ciągu najbliższych kilku tygodni będą pojawiać się na blogu kolejne o książkach Gombrowicza. Przenosząc tekst o Opętanych będę miała wszystko na temat w jednym miejscu. Na Szeptem, szelestem Gombrowicza znajdziecie jeszcze pod tym linkiem.
Zastanawiam się od czego zacząć? Czy od tego,
że okrutnie się boję, że nie mogę skupić się na pisaniu, bo zerkam na ciemne
kąty w domu i wypatruję wyimaginowanych strachów? Czy od tego, że Gombrowicz
mnie zaszokował, zadziwił i … to w ogóle nie Gombrowicz? Opętanych wzięłam z półki w przypływie …
znudzenia (to tak jak z prze…jedzeniem – delikatnie mówiąc – kiedy zjadłoby się
jeszcze COŚ, choć brzuch – też jestem delikatna – pełen). I jakież moje
zaskoczenie!? To jest romans …twe kryminał … yyy horror! No tak, bo to jest
wszystko w jednym.
Niewielki pensjonat prowadzony przez Maję
Ochołowską i jej matkę, z jego okien widok na przerażający zamek w Mysłoczy. W
tymże zamku obłąkany książę Holszański, który obłąkanie to odziedziczył po
swoich przodkach (czyżby?). Do pensjonatu przyjeżdża Marian Walczak vel
Leszczuk, który ma być osobistym trenerem Mai w tenisie. Jako, że chłopak to
młody, pewny siebie (zbyt pewny) szuka przygód, które nadarzają się w związku z
bliskością osobliwego zamczyska. Zamek, jak na kilkusetletni obiekt przystało
ukrywa w swoich komnatach, nie tylko bogactwo dzieł sztuki, których notabene
pilnuje narzeczony Mai – Henryk Cholawicki, ale i tajemnice. Na ukryte przed
oczami postronnych osób obrazy, meble i inne bogactwa zamkowe łasi się także
profesor historii Skoliński, który także gości w pensjonacie Pań Ochołowskich.
Jego rzekomy wypoczynek jest tylko pretekstem do zwietrzenia szansy na
wzbogacenie się o cenne obiekty muzealne. Jednak wypłynięcie wspomnianej
tajemnicy znosi sprawę muzeum na dalszy plan. Tajemnica owa, związana ze „starą
kuchnią” dotyczy przeszłości księcia i … ruszającego się ręcznika. Owy ręcznik
przyprawia Leszczuka i Maję (jak i wcześniejszych bywalców starej kuchni) o
utratę zmysłów, pociągając za tym szereg przedziwnych wydarzeń. Nie tylko groza
wyglądająca z okien zamku pozbawia tych młodych ludzi zdrowego rozsądku ale też
chyba uczucie rodzące się między nimi. Gombrowicz bowiem do całej grozy powieści
dołączył także temat miłości rodzącej się między młodą panną z dobrego domu a
prostym chłopakiem. Tajemnicze jest też rzekome obłąkanie starego księcia,
wiązane przez pozostałego ze służby zamkowej Grzegorza z przeszłością księcia.
Przedziwne zrywy z permanentnego raczej snu następcy, nocne wędrówki po
korytarzach zamku i koszmary zwieńczone krzykami „Franio!, Franio!” wraz z całym
otoczeniem tworzą tchnący grozą klimat powieści. Lektura Opętanych jest też swoistą przygodą, bo
zwiedzając wraz z bohaterami powieści ciemne komnaty i zawiłe korytarze zamku
można ze strachu drżeć, zagryzając paznokcie - tak udziela się ta atmosfera. I
choć każdy stara się racjonalnie wytłumaczyć sobie fakt ruszania się ręcznika,
nie sposób obojętnie patrzeć na własne, wiszące w kuchni. Tajemnica księcia (nie
chcę zdradzać choćby jej najmniejszego rąbka, bo to kluczowy aspekt powieści)
dosłownie zjada nerwy bohaterów Gombrowicza, sprawia, że włosy stają im na
głowie, a usta czernieją tajemniczą siłą. Nikt z odważnych, który przestąpił
próg starej kuchni nie wyszedł z niej o zdrowych zmysłach, nikt już nigdy po
wizycie w niej nie był taki sam. A Marian i Maja po konfrontacji z opuszczonym
dawno pomieszczeniem przestali odróżniać jawę od snu i kontrolować swoje
działania.
Tę powieść Witold Gombrowicz początkowo wydawał w
odcinkach na łamach kilku dzienników pod pseudonimem Z. Niewieski. Dopiero
trzydzieści lat później, czyli w roku 1968 przyznał się do jej autorstwa (a
właściwie ostateczna wersja, uwzględniająca zaginione uprzednio zakończenie
została wydana w roku 1990!!) Historia
obłąkanego księcia, opisana jako zwykły
kryminał z gotyckimi elementami i nutą romansu była wyrazem przekory jej autora.
Gombrowicz dręczony własnym stylem, który dołączał raczej do miana
artystycznego, pragnął „puścić się w taniec z pospolitą” (tak pisał do Bruno
Schulza sugerując jemu to samo) planuje napisać powieść sensacyjną po to, żeby –
jak pisze – „zarobić kupę forsy”. Jednakże w rzeczywistości chodziło o
stworzenie nowej literatury i „otwarcie nieznanych terenów duchowej ekspansji”.
Rzeczywiście Opętani to – patrząc na
dorobek literacki Witolda Gombrowicza – zupełnie nowy nurt (stąd być może ta
porażająca odmienność od pozostałych książek, które wyszły spod jego pióra).
Opętani
przez krytyków oceniana jako kicz, to powieść przerażająca nawet jeśli nie leje
się krew (a może tym bardziej), nawet jeśli myślimy racjonalnie i nie wierzymy w
ruszające się ręczniki, pisane na ścianie przesłania, tajemnicze morderstwa i
inne dziwne historie. Nawet jeśli jesteśmy sceptykami to i tak Gombrowicz
gwarantuje nam to, że się przestraszymy i uwierzymy. Tym bardziej chyba, że Opętani wciągają niczym stara kuchnia,
opanowują umysł niczym choroba, powodują utratę zmysłów. Opętują!
Brawo!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz